🌈 Dom nad fiordem, tęcza i zapach grzybów po deszczu 🍄
Sveinavik, Vindafjord – pierwszy wieczór, który pachniał szczęściem i mokrym drewnem 💛
Po całym dniu w podróży – lot, potem jazda autem ze Stavanger do Sveinavik – marzyliśmy już tylko o łóżku, herbacie i chwili ciszy. Ale wystarczyło, że otworzyliśmy drzwi do naszego drewnianego domku, a całe zmęczenie… po prostu zniknęło. Domek wyglądał jak z bajki – kryty trawą i mchem, wtulony w zbocze, z widokiem na góry i wodę tak spokojną, że aż chciało się szeptać. Pachniał drewnem i czymś jeszcze – tą norweską świeżością, którą powinno się sprzedawać w butelkach.





Zanim zdążyliśmy rozpakować walizki, niebo nagle rozświetliło się tysiącem kolorów. Nad fiordem rozciągnęła się ogromna tęcza, jakby Norwegia postanowiła przywitać nas po królewsku 🌈 Staliśmy na tarasie jak zaczarowani – w ciszy, z uśmiechami i z tą głupią myślą, że jeśli reszta dni będzie choć w połowie taka… to przepadliśmy.
Bo Norwegia kupiła nas od pierwszego wejrzenia 😄
– Patrz jaka tęcza nad fiordem!
– No proszę, Norwegia naprawdę się postarała na nasze powitanie 😄
– Jeszcze ten fiord w tle… i dachy z mchem, jak z bajki.
– I pomyśleć, że dopiero co wysiedliśmy z auta.
Przez trzy dni jedliśmy je w każdej wersji: smażone, duszone, w jajecznicy, a nawet w sosie do makaronu.
Pod koniec zaczęliśmy się śmiać, że jak tak dalej pójdzie, wrócimy do Polski z norweskim obywatelstwem… grzybowym 😄
– No i kto tu mówił, że w Norwegii nie ma grzybów? 😎
– To nie grzyby, to trofea!
– Trofea? My już mamy pół lasu w lodówce!
– A jutro znów idziemy – bo przecież zostało jeszcze trochę miejsca w patelni 😅
🔎 Ciekawostki z norweskiego lasu i fiordu
🌲 Norwegowie naprawdę kochają las.
Ponad 30% powierzchni kraju to lasy – w większości sosnowe i świerkowe. Mówią, że to ich „zielony azyl”, bo można tu chodzić, zbierać, biwakować i… po prostu być.
🍄 Grzybobranie to tu święta sprawa.
W Norwegii każdy ma prawo zbierać owoce natury – to zasada allemannsretten, czyli „prawo wszystkich ludzi”. Można więc legalnie wejść do lasu, zebrać grzyby czy jagody, a nawet rozbić namiot — byle z szacunkiem do przyrody.
🌈 Fiordy pachną deszczem i solą.
To efekt mieszanki słodkiej wody z gór i słonej z oceanu. Dzięki temu ich kolor potrafi zmieniać się w zależności od pogody – od stalowego po szmaragdowy.
🌧 A tęcze?
Nie trzeba ich długo szukać. Przy tak kapryśnej pogodzie pojawiają się często – czasem nawet kilka razy dziennie. Miejscowi żartują, że to sposób Norwegii na komunikację z turystami 😉
⚙️ Platformy wiertnicze – stalowe kolosy fiordów.
Choć wyglądają jak statki kosmiczne, to w Norwegii całkiem codzienny widok. Jedna z nich stała niedaleko nas – ogromna, majestatyczna, a nocą oświetlona jak miasto. Trochę industrialny kontrast dla ciszy fiordu, ale w tym też tkwi urok Norwegii – natura i technologia potrafią tu żyć obok siebie w harmonii.
🌿 Chrobotek reniferowy – mój ulubiony detal północy.
Miękki jak dywan i jaśniejszy niż mech, rośnie w każdym zakamarku. Norwegowie używają go do dekoracji, a renifery do obiadu 😉 Dla mnie to symbol tej krainy – cichy, delikatny i piękny w swojej prostocie.
🍺 Norweskie piwo – tylko do 18:00!
Tak, to nie żart 😅 Alkohol w Norwegii ma swoje godziny. Piwo kupisz w sklepie tylko do 18:00 (w sobotę do 15:00), a w niedzielę… market nieczynny.
My odkryliśmy to w sobotę wieczorem, kiedy fiord błyszczał, zachód trwał, grzyby pachniały na patelni… a piwa brakło 😫😅





I właśnie wśród takich krajobrazów kończył się nasz pierwszy dzień w Norwegii – pachnący deszczem, drewnem i grzybami, z fiordem w roli tła i planem na jutro.
Bo jutro… miało być głośno 💦
➡️ Kolejny przystanek: norweskie wodospady, które robią hałas i zostają w głowie na długo.
(link do następnego wpisu już wkrótce)

💬 Masz pytanie o trasę? Daj znać w komentarzu – chętnie podpowiem! 🤍