Z Katanii przez pół wyspy – w stronę Monte Cofano i Monaco, gdzie lawa zamienia się w błękit
🌋 Etna zapraszała nas już z samolotu



Jeszcze przed lądowaniem w Katanii zobaczyliśmy ją przez okno – potężną, dymiącą, oświetloną pierwszym słońcem dnia.
Etna. Wyglądała jak strażniczka Sycylii, która mówi: tu wszystko zaczyna się od ognia 🔥
To właśnie tutaj zaczęła się nasza włoska przygoda.
Choć planowaliśmy zdobyć ją następnego dnia (i tak się stało!), dziś ruszamy na drugi kraniec wyspy – tam, gdzie zamiast lawy króluje błękit morza, skały i leniwe cykady.
🚗 Drogi, które rysuje wiatr
Po wyjeździe z Katanii krajobraz zmienia się jak w kalejdoskopie.
Autostrada A19 biegnie nad dolinami i przez góry, zawieszona na mostach i estakadach, które miały być dumą południa Włoch.
Dziś miejscami wyglądają, jakby natura próbowała je odzyskać – kawałek odpadł, kawałek się zapadł, a znaki „lavori in corso” stały się elementem dekoracji.
– To most czy autostrada?
– Raczej most do autostrady, która też jest mostem 😅
Jedno jest pewne: to trasa, którą trudno zapomnieć.
I jeszcze trudniej na niej zatankować ⛽️ 🤭

🏝️ Półwysep San Vito lo Capo – nasz mały raj
Po godzinach jazdy wreszcie skręcamy z autostrady w stronę półwyspu. Z każdą minutą droga robi się węższa, a powietrze coraz bardziej pachnie morzem. Zieleń gęstnieje, skały rosną, a po chwili pojawia się San Vito lo Capo – miasteczko z końca świata.
Z jednej strony morze, z drugiej góry, a pomiędzy nimi cisza, która nie potrzebuje filtrów.
Nasz dom leży u stóp Monte Monaco – z tarasem w cieniu oliwek i z widokiem na skały, które zmieniają kolor w zależności od pory dnia.
Byliśmy z dala od miasteczka i drogi – w miejscu, gdzie cisza ma własny dźwięk. Tylko cykady, wiatr i zapach rozgrzanych ziół.
To ta Sycylia, której nie ma w przewodnikach – dzika, spokojna, prawdziwa.





🌵 Opuncje – ciernie i słodycz Sycylii
Tutaj królują opuncje – kaktusy figowe, które rosną dosłownie wszędzie. Na zboczach, przy drogach, w ogrodach i między murkami z kamienia.
Wyglądają jak zielone wachlarze z kolcami, ale w środku skrywają najsłodszy smak wyspy.
Ich owoce – fico d’India – mają tysiące mikro kolców, które potrafią przebić nawet najlepsze wakacyjne nastawienie 😅 Ale obrane smakują jak połączenie arbuza, melona i figi – Sycylii w wersji „do zjedzenia”.
Na lokalnych targach sprzedaje się je już gotowe do degustacji, a z ich miąższu robi się dżemy, likiery i granitę.
Ciekawostka: opuncje nie są wcale „rodzime” – przywieziono je tu z Ameryki po wyprawach Kolumba. Ale Sycylia pokochała je tak bardzo, że stały się jej symbolem – obok wulkanu i wina.
Z ich soków robi się też naturalny żel – antidotum na poparzenia i ukąszenia (Sycylijczycy naprawdę to stosują!).
🌸 Między ziołami a solą 🧂
Roślinność półwyspu wygląda jak stworzona do przetrwania. Sukulenty, agawy i karłowate palmy rosną tu w piachu, jakby piły słońce zamiast wody.
Między nimi kwitną dzikie oleandry, wrzosy i białe lilie, które pachną tak intensywnie, że wystarczy jeden podmuch wiatru, by poczuć Sycylię całą sobą.
Ziemia jest sucha, ale pełna życia – co krok ślimaki przyklejone do łodyg, małe jaszczurki przemykające wśród kamieni, a nad wszystkim unosi się zapach soli i tymianku.
Tu nawet chwasty wyglądają jak dzieło sztuki.






🌇 Koniec dnia pod Monte Monaco
Dzień skończył się tak, jak lubię – bez planu, bez pośpiechu i z Aperolem w ręce🍹 Siedzimy na tarasie, patrzymy na góry i próbujemy nie liczyć, ile kilometrów dziś zrobiliśmy. Powietrze jeszcze gorące, a z ogrodu pachnie kaktusami i kurzem po całym dniu słońca ☀️



Nie ma muzyki, nie ma ludzi, tylko my, widok i to uczucie, że tu wszystko ma sens 🥰
To tutaj zostajemy na kilka dni.
Z tego miejsca będziemy ruszać w góry – najpierw na surowe, spalone Monte Cofano, a potem na dumne Monte Monaco, które patrzy prosto na morze.

💬 Masz pytanie o trasę? Daj znać w komentarzu – chętnie podpowiem! 🤍