🪐 Canyonlands i Dead Horse Point – planeta, na której zapada cisza 🌬️
Są miejsca, gdzie nawet wiatr mówi szeptem.
Canyonlands to właśnie taka planeta ciszy: klify jak mury wszechświata, doliny wycięte przez rzeki, a człowiek… maleńka kropka, która po prostu jest.

W Canyonlands czas przestaje płynąć.
Powietrze gęstnieje od ciszy, ziemia pachnie słońcem, a skały wyglądają jakby ktoś najpierw rozlał kawę, a potem zostawił to jako dzieło sztuki ☕️🧡
– Ej… czy to jeszcze Ziemia?
– Nie wiem, ale jeśli tak wygląda koniec świata, to ja zostaję 😍
Tu każdy punkt widokowy to inny rozdział wszechświata.
Shafer Canyon Overlook – jakbyś patrzył na Marsa, tylko bez potrzeby skafandra.
Buck Canyon Trail – klify, które powstały przez 300 milionów lat erozji, a wyglądają, jakby ktoś wczoraj przeciął ziemię nożem.
A z Grand View Point Trail można zobaczyć… cztery stany USA naraz! 🇺🇸
– Serio 🙂 W dobrych warunkach widać Utah, Kolorado, Nowy Meksyk i Arizonę – to tzw. Four Corners Plateau.




I jeszcze ciekawostka: Canyonlands to największy park narodowy Utah, a w jego sercu znajduje się punkt, gdzie łączą się dwie potężne rzeki – Green River i Colorado River.
Z góry wygląda to jak dwie żyły ziemi, które spotykają się i dalej płyną razem, jakby natura też lubiła teamwork 💪🌊
Ale wiecie co najbardziej uderza?
Skala.
Człowiek czuje się tu mały, ale nie w sposób przytłaczający — raczej w taki, który daje spokój.
Jakby świat mówił: hej, nie musisz wszystkiego ogarniać, po prostu bądź.




🏞️ Dead Horse Point – balkon nad Kolorado 💦
Kilka kilometrów dalej, inny świat, a jednak ten sam film.
Dead Horse Point State Park to balkon nad rzeką Kolorado – serpentyna w dole, my wysoko (prawie 1800 m n.p.m.) i to wrażenie, że patrzysz na mapę 3D w skali 1:1.
Nazwa jest mroczna, ale widok… totalnie epicki.
Wieczorem skały robią się bordowe, a rzeka błyszczy jak taśma filmowa.





– Patrz, ile tu przestrzeni!
– No, idealnie żeby zgubić kluczyki od campera 😂
I tak właśnie wyglądał nasz dzień w Canyonlands – trochę kosmos, trochę western, a trochę my dwoje w środku pustyni, która gra główną rolę. 🌵☀️


🔜 Co dalej?
Wieczorem pojechaliśmy w ciemność – dosłownie. GPS mówił „cel osiągnięty”, a my nie widzieliśmy nic.
Rano otworzyliśmy drzwi campera i… Goosenecks State Park wbił nas w ziemię. Potem Monument Valley i słynny Forrest Gump Point.
To będzie osobny wpis: poranek na krawędzi świata + ikony amerykańskiego Zachodu.
Brzmi jak plan? Brzmi jak marzenie ☕️🌅

💬 Masz pytanie o trasę? Daj znać w komentarzu – chętnie podpowiem! 🤍